14.01.2014

Zły człowiek w złym dziele


http://media.comicbookmovie.com/images/users/uploads/10300/wolverine-origin-dvd-610x831.jpgAutorzy: Adam Kubert, Paul Jenkins
Tytuł: "Wolverine Origin"
Wydawnictwo: Mandragora
Gatunek: komiks
Seria: tom 1 – 6
Recenzent: Człowiek Czynu




Czy to możliwe, żeby mając krew na rękach, być spełnionym człowiekiem? Los nie oszczędzał młodego Jamesa, gdyż stał się bestią – Rosomakiem (z ang. Wolverine). Geneza powstania jednej z najbardziej tajemniczych postaci komiksowych została opisana w sześciu zeszytach z koszmarnie zaprojektowanymi okładkami, które nie oddają w ogóle specyfiki fabuły, a w dodatku zostały stworzone z użyciem czcionki rodem z intro z „Gwiezdnych Wojen” (w przypadku filmów w reżyserii Lucasa sprawdziła się kapitalnie, lecz tu ani trochę nie pasują).


W 2001 roku dla fanów serii komiks ten był nie lada gratką, historia Rosomaka w końcu ujrzała światło dzienne. Twórcy wiele lat unikali tematu związanego z genezą Wolverina… i może tak powinno zostać. Komiks został wydany pod patronatem najlepszych (Marvel Comics), trafił jednak do ludzi mających niewielką wiedzę o świecie uniwersum i komiksowych rozterkach szponorękiego bohatera. Wolverine to postać osamotniona, oschła, wywołująca przygnębienie, ale też dająca się we znaki; w tym „komiksie” tego zabrakło. Przynajmniej trzy postacie (które powinny być kontrastowymi do niego) zachowują się dokładnie tak jak on i jak on wyglądają! Samego Jamesa nietrudno pomylić z niejakim Loganem (pijaczyną oraz fornalem na posesji państwa Howlettów), po którym później chłopiec przyjmie imię na znak porzucenia starego życia, a także na znak przeobrażenia z człowieka w bestię. Lecz zgodnie z pierwowzorem ów ogrodnik miał dzielić imię z dorosłym Jamesem, a nie wszystkie jego cechy i (nawet!) rysy twarzy. Ten błąd powstał najprawdopodobniej z braku pomysłu na kreację i z powodu ignorancji autorów. Polscy tłumacze również przyczynili się do beznadziejnego konterfektu komiksu, przetłumaczyli go beznadziejnie, potworne, niekiedy niepoprawne językowo, a co gorsza: wypowiedzi niszczą klimat utworu. Nie pasują do legendy o powstaniu Wolverina. A teraz „perełka”! Czcionka „Comic Sans MS” została tu „udoskonalona”. Ścieśniono niektóre litery, przez co „u” wygląda identycznie jak połączenie „l” i „i”. To tym bardziej obniżyło moją ocenę komiksu. Do tego dialogi cechuje nadmiar kolokwializmów i banałów (postać krzycząca „Do jasnej ciasnej… zabije cię!” podczas bijatyki wywołuje śmiech czytelnika, bo ilustracja przedstawia poważne mordobicie). Rozmowa z ukochaną przypomina dialogi prowadzone podczas zlotów rodzinnych, a zachowania postaci są przerysowane, niedostosowane do scen.

Komiks, który rozpoczyna ten zbiór urywków z życia Jamesa, nie wzbogaca naszej o nim wiedzy, choć poznajemy tu parę nowych postaci, na przykład Psa, nazwanego później Szablozębym, którego historia została na tyle okrojona, że fabuła straciła kilka naprawdę ciekawych faktów. Drugi zeszyt (z najpotworniejszym graficznym przedstawieniem pazurów rosomaka na okładce na świecie) opowiada o przyjaźni między trójką bohaterów, których poznaliśmy bliżej w części pierwszej, oraz o chorobie. Ten wątek jak do tej pory sprawił mi najwięcej frajdy z czytania. Jednakże dopiero część trzecia pt. „Bestia” może się spodobać. Wreszcie coś zaczyna się dziać z Wolverinem, w końcu doczekałem się ciekawej akcji, bo oto chłopak ucieka z domu. Jego zewnętrze rany znikają wraz z pojawianiem się tych wewnętrznych, jest rozdarty, zasmucony, ma problemy z odróżnieniem dobra od zła, jawy od snu. Historia nabiera tempa, ale… tom czwarty pt. „Piekło i Niebo” zniweczył (dla równowagi?) dobrą robotę poprzednika. Część piąta jest na szczęście ciekawa. Po zsumowaniu okazuje się, że 2/5 tego komiksu jest nienajgorsze… Poznajemy trudny etap życia Logana i dowiadujemy się, co wywołało w jego sercu pustkę. Pojawia się więc motyw utraconej miłości, którą podobnie jak każdą kolejną sympatię, Wolverine zabije. „I w proch się obrócisz” czyli zakończenie serii (aż chce się zakrzyknąć: „W końcu!”) jest – niestety – otwarte. ZBYT OTWARTE!!!

Reasumując, historia Logana-Rosomaka jest kultowa, lecz komiks wypada blado wobec filmu Skipa Woodsa (i niezastąpionej kreacji Logana, zagranego przez Hugh Jackmana). Niewiele kinowych adaptacji dorównuje literackim pierwowzorom, ale – jak to bywa z dziełami kultury popularnej – lubią zaskakiwać. Film zdecydowanie przewyższa komiks. Serdecznie nie polecam. ;-)

Copyright © 2013 Kamil

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz