Autor: Ian
Fleming
Tłumaczenie:
Rafał Śmietana
Wydawnictwo:
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Data
wydania: 2006
Recenzent: Człowiek Czynu
Nazywa się
James Bond i ratuje świat – zimą 1952 r. takimi słowami rozpoczął tworzenie
kreacji agenta 007 Ian Fleming. W latach 60. o autorze krążył mit, jakoby sam
był tytułowym Bondem. Spowodowane to było faktem, iż 20 lat wcześniej, w
przededniu II wojny światowej Fleming został powołany do tajnej służby w Brytyjskim
Departamencie Marynarki, tak jak 007. Jak sam mówił, nie był agentem, ale
znaczna część przygód Bonda jest prawdziwa (w 2013 roku z okazji 50-lecia
filmowego 007 opublikowano części akt, które potwierdziły niektóre z misji
Bonda) i rzeczywiście w pierwszych książkach tej serii występują prawdziwi
ludzie, bez żadnych specjalnych nadprzyrodzonych umiejętności czy zmutowanych
genów. Są też prawdziwe miejsca zdarzeń i bardzo wiarygodne opisy tajnych
organizacji państwowych i przestępczych, które dotychczas trudno było spotkać w
książkach.
„Casino
Royale” doczekało się już trzech ekranizacji filmowych: wersji telewizyjnej rok
po wydaniu książki w 1954 r. (w rolę Bonda wcielił się Barry Nelson), parodii z
1967 r., gdzie rolę „dwóch zer” zagrał David Niven i wersji kinowej wytwórni
Metro-Goldwyn-Mayer, która ma obecnie na koncie 21 zrealizowanych filmów o 007,
gdzie w rolę Jamesa Bonda wcielił się Daniel Craig. Pierwsze polskie
tłumaczenie tytułu książki brzmiało: „Sam chciałeś te karty, czyli Casino
Royale” i do dziś w wersjach kolekcjonerskim można ją znaleźć pod tą nazwą.
Jest to
dopiero pierwsza część sagi. Bond zaczyna pracę w MI6 (Wywiadzie Wojskowym:
Sekcji 6), gdzie otrzymuje pseudonim 007 (podwójne zero oznacza licencję na
zabijanie). Wyrusza na pierwszą misję na wyspę Madagaskar. Jego zadaniem jest
schwytanie terrorysty Mollaka, zamieszanego w próbę rozpętania wojny na terenie
Związku Radzieckiego. Nie wszystko idzie zgodnie z planem; zbir ucieka, ale po
niezbyt udanej potyczce z Bondem traci swój telefon satelitarny. Dzięki temu
007 stopniowo dociera do kolejnych zamachowców i szybko likwiduje grupy
przestępcze zamieszane w proceder. Oczywiście zgodnie z konwencją gatunku akcja
posuwa się błyskawicznie naprzód.
Bond trafia
w końcu na Le Chiffre (nazwisko z j. franc. oznacza cyfrę). To główny zły
charakter, matematyczny geniusz, ale i wielki hazardzista. Swoje umiejętności wykorzystuje
grając w pokera i bakarata (grę, gdzie jeden z graczy jest tzw. bankiem, a
wygraną stanowią punkty z odpowiedniego doboru kart). Le Chiffre dzięki
działaniom Bonda traci bardzo dużą sumę pieniędzy, a ponieważ jest dość
szanowanym karciarzem w Casino Royale, kasynie mieszczącym się w Czarnogórze,
państwie leżącym nad Morzem Adriatyckim, organizuje turniej pokerowy. Pan
Fleming w książce bardzo dokładnie opisuje tę cześć Europy Południowej, a z
jego opisu wynika, że jest to „mały raj” na ziemi: z różnorodną roślinnością,
korytarzami rzek, w których widać niezwykłe gatunki ryb płynące po dnie i z
wiecznie skąpanymi w blasku słońca plażami. Nie zapomina też wspomnieć o skąpo
ubranych Europejkach, przechadzających się po brzegu Adriatyku. Organizator dość
niefortunnie i całkiem nieświadomie na swój turniej zaprasza również Bonda z
towarzyszącą mu Wesper Lynd. Historia w tym miejscu zdaje się wydawać dość
oczywista, ale zaręczam, że dla samej końcówki warto ją doczytać. To, co się
stanie na końcu będzie literackim majstersztykiem. Bond przestanie być
nowicjuszem, gdyż dojdzie do przeobrażenia bohatera. Nie będzie to jeszcze elokwentny,
o nieskazitelnych manierach gentelman, ale zyska prawdziwie męski charakter.
Ból, którego doświadczy też zostanie z nim już na zawsze i będzie widoczny w
następnych książkach cyklu.
Kiedyś
spotkałem się z następującym podsumowaniem tej książki: „Bond bez tych swoich: My
Nameis Bond..., bez Q, bez Monneypenny to jak Boże Narodzenie bez choinki”. Nie
mogę się z tym zgodzić. Ten 007 różni się bardzo od następnej książki z tego
cyklu i od każdej kolejnej, ale już od pierwszych stron powieść potrafi nas
zaciekawić. Czytelnik szanuje głównego bohatera, mimo że James jest dopiero
nowicjuszem: uczy się strzelać, popełnia błędy i sukces zawdzięcza fartowi. Cóż,
początki bywają trudne.
Bardzo
polecam te książkę ze względu na to, że z idealnym Agentem 007 było się bardzo
trudno utożsamić, a ten młodziak nam na to po prostu pozwala, daje się
zrozumieć i przez całą książkę martwimy się o niego. Powieść robi z nas… rodzica,
który boi się o to, co stanie się z dzieckiem, w tym przypadku z
niedoświadczonym jeszcze agentem MI6. Książka jest bardzo bogata w dialogi, a
sam Bond, mimo że nie należy do wesołków, z grymasem na kamiennej twarzy
potrafi wywołać uśmiech na naszych ustach.
Mówią, że
wszystko musi się kiedyś skończyć, ale najpierw wszystko musi się zacząć. Miło,
jeśli zaczyna się właśnie tak jak Bond… James Bond. Serdecznie polecam tę
serie; tu książek jest naprawdę sporo do czytania… :)
Copyright © 2013 Kamil
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz