28.01.2013

Tam, gdzie leżą Ściegi...


Tytuł: „W czerwieni
Autor: Magdalena Tulli 
Wydawnictwo: WAB
Rok wydania: 1998
Recenzent: Indygo 



Ściegi, w których rozgrywa się akcja „W czerwieni”, są prowincjonalnym miasteczkiem. Leżą w tej części świata, gdzie trwa wieczna zima. Nie wyznacza jednak ona czasu, gdyż liczy się go tu od posiłku do posiłku. Przestrzeń organizują cztery najważniejsze miejsca: firma Loom i Syn, zakłady Stroobbla, fabryka Neumanna i szwedzki garnizon. I choć miejsca te wydają się być zwyczajne, to przecież w opisie ulicy Gwardyjskiej, która „brała kształt od krętej melodii capstrzyku, granej co wieczór na trąbce” pobrzmiewa klimat podobny do tego w „Sklepach cynamonowych” Schulza. Widać go również w niezwykłym fragmencie o porcelanie, produkowanej w zakładach Stroobbla („nieme stosy talerzy płaskich i głębokich, dużych i małych, niezliczone milczące sosjerki i wazy ze znakiem czteroramiennego płatka śniegu na odwrocie”).

W tej bardzo czytelnie zorganizowanej przestrzeni rozgrywają się małe i wielkie dramaty. Oto przystojny Kazio Krasnowolski, syn radcy, wychowanek zastępu ciotek (w zastępstwie matki, bo uciekła z oficerem niemieckich wojsk kolonialnych), cierpiący na chroniczną bezsenność. Jest też Emilka Loom, przeznaczona młodemu Krasnowolskiemu. Mimo że dziewczyna ulega wypadkowi i jej serce na zawsze przestaje bić, nie zamierza umrzeć. Trwa między życiem i śmiercią, wprawiając w konsternację rodzinę, służbę i niedoszłego męża. Mamy również uroczą Stefanię, nową narzeczoną Kazia. Kiedy młody człowiek rusza na front, czeka na niego, szyjąc ślubną wyprawę. A oprócz nich podziwiamy galerię postaci tak różnych i tak wyraziście zarysowanych, że każda wydaje się być równie ważna. Choćby Felek Chmura, ordynans Krasnowolskiego, który z dnia na dzień staje się szarą eminencją Ściegów. Albo piękna Natalie Zugoff; przyjeżdża z Rosji paryskim ekspresem na występy w miejscowym teatrze, z „maleńkim chińskim pieskiem, schowanym w futrzanej mufce, z Murzynkiem w liberii”, podbija serce mężczyzn i sprawia, że w teatrze „od oklasków trzęsą się żyrandole”. A także strażak Alojzy, Adaś Rączka, kucharka Adela…

Gdybyśmy chcieli określić czas akcji, zrobilibyśmy to bez trudu. O tym, że jest to początek XX wieku świadczą liczne szczegóły: palone przez mężczyzn tureckie papierosy, lorgnon, przez które ciotki Kazia lustrują świat, tabaczkowe surduty, kredensowe pokoje. I „wojna, o której pisano w gazetach, że wynikła z zamachu na arcyksięcia Ferdynanda w dręczonym upałami Sarajewie”. Wojna, która sprawia, że porządek miasteczka wywraca się do góry nogami, gdyż Ściegi, ze stacjonującym w nim szwedzkim garnizonem, tylko do czasu leżą z dala od zawirowań historii. Przez miasto przetaczają się coraz to nowe wojska, czasem przypadkowe, zagubione w wojennej zawierusze oddziały maruderów. Dociera też typowa dla wojny epidemia tyfusu. A jednak Ściegi jakimś cudem wychodzą z tego cało.

Opowieść od pierwszych stron nabiera cech przypowieści. W Ściegach ludzie czepiają się życia nawet wtedy, gdy od dawna nie żyją. Losy człowieka zależą od większych i mniejszych wojen, a czerwony jest przede wszystkim kolorem krwi. Język autorki, precyzyjny i konkretny, jak żaden inny przemawia do wyobraźni.

W tej niezwykłej książce można się po prostu zakochać.

Copyright © 2013 Indygo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz