28.01.2013

Kosmiczna misja


Tytuł: Brak wiadomości od Gurba 
Autor: Eduardo Mendoza 
Tłumaczenie: Magdalena Tadel
Wydawca: Znak
Rok wydania: 2010
Recenzentka: Indygo




A gdyby tak na Ziemi pojawił się… kosmita? Taki sympatyczny. Nie najeźdźca, agresor, który pragnie ją podbić lub zniszczyć, jak to zazwyczaj dzieje się we współczesnych filmach katastroficznych, lecz uważny obserwator o niezwykle zaawansowanym komputerze zamiast mózgu? Co by pomyślał o nas, ludziach? Odpowiedzi daje nam „Brak wiadomości od Gurba”, przezabawna, odrobinę absurdalna powieść Eduarda Mendozy. 
Jest to historia o czekaniu (trochę jak na Godota). Na Ziemię przylatuje statek kosmiczny, pilotowany przez dwóch Obcych, Gurba i jego szefa. Obaj są czystą inteligencją o ilorazie 4800. Ich misja polega na nawiązaniu kontaktu z mieszkańcami Ziemi. Gurb wyrusza jako pierwszy, lecz ginie po nim wszelki ślad. Zaniepokojony szef czeka, czeka, czeka, aż pełen niepokoju decyduje się podjąć poszukiwania. Dla niepoznaki przyjmuje coraz to nową ludzką postać (co to dla niego!). Jeśli więc zauważycie gdzieś na ulicy Mahatmę Gandhiego albo Jego Świątobliwość Piusa XII (świętej pamięci), to może być ów kosmiczny szef.
Zabawne, jak wygląda Ziemia z perspektywy kosmity. I jak postrzega on ludzi. Jako klasyczny racjonalista nie zawsze rozumie motywy ludzkich działań. Interpretuje je po swojemu, wyciąga mylne wnioski – choć jego rozumowanie jest jak najbardziej logiczne. Oto te celniejsze i jednocześnie najbardziej przewrotne spostrzeżenia:

„(…) bogaci nigdzie nie płacą za to, co nabywają, czy za to, na co mają ochotę. Biedni zaś płacą niewyobrażalne sumy”.
Albo: „Istoty ludzkie używają bardzo różnorodnych środków lokomocji, które rywalizują między sobą pod względem powolności, niewygód i smrodu, choć w tej ostatniej konkurencji zwykle wygrywają zdaje się nogi i niektóre taksówki”. 

I: „Kiedy gentleman powinien darzyć szacunkiem kobietę? (…)Kiedy zasługuje ona na to przez wzgląd na swoje zalety moralne, pozycję społeczną, przyzwoity strój i higienę osobistą. W pozostałych przypadkach możliwe jest uciekanie się do przemocy”.

Jaki jest szef-kosmita? Posługuje się telepatią, umie zmaterializować się w dowolnym miejscu na Ziemi. Może również, dzięki naładowaniu ładunkiem elektrycznym, podłączyć się do dowolnego gniazdka i dzwonka elektrycznego, żeby podglądać i podsłuchiwać sąsiadów (ewentualnie sąsiadki). Ale okazuje się też, że jest zaskakująco ludzki. To spragniony towarzystwa smakosz (lub obżartuch), którego stać na odruchy serca, współczucie, hojność, a nawet przyjaźń. Bywa znudzony, zmęczony i zdezorientowany. I mimo naukowego podejścia do życia cechuje go ujmujące poczucie humoru.

Czy szef odnajdzie Gurba? Czy kosmici wróci na swoją ukochaną planetę, czy też, zafascynowani możliwościami, jakie daje im Ziemia, zdecydują się pozostać tu na zawsze? I jaka nagroda czeka obu za rewelacyjnie wypełnioną misję? Zakończenie daje czytelnikowi jednoznaczne rozstrzygnięcia i właściwie nie zaskakuje. Bo chyba lepiej być człowiekiem niż… istotą o czterdziestu dziewięciu łapach, jednym oku i ośmiu nosach? I pewnie fajniej jest opychać się churros w Barcelonie niż mułem i kosmatymi gąsienicami. Ale wszystko jest kwestią gustu.


Copyright © 2013 Indygo
 

1 komentarz: