Tytuł: Brak wiadomości od Gurba
Autor: Eduardo Mendoza
Tłumaczenie: Magdalena Tadel
Wydawca: Znak
Rok wydania: 2010
Recenzentka: Indygo
Autor: Eduardo Mendoza
Tłumaczenie: Magdalena Tadel
Wydawca: Znak
Rok wydania: 2010
Recenzentka: Indygo
A gdyby tak na Ziemi pojawił się… kosmita? Taki sympatyczny. Nie najeźdźca, agresor, który pragnie ją podbić lub zniszczyć, jak to zazwyczaj dzieje się we współczesnych filmach katastroficznych, lecz uważny obserwator o niezwykle zaawansowanym komputerze zamiast mózgu? Co by pomyślał o nas, ludziach? Odpowiedzi daje nam „Brak wiadomości od Gurba”, przezabawna, odrobinę absurdalna powieść Eduarda Mendozy.
Jest to historia o czekaniu (trochę
jak na Godota). Na Ziemię przylatuje statek kosmiczny, pilotowany przez dwóch
Obcych, Gurba i jego szefa. Obaj są czystą inteligencją o ilorazie 4800. Ich
misja polega na nawiązaniu kontaktu z mieszkańcami Ziemi. Gurb wyrusza jako
pierwszy, lecz ginie po nim wszelki ślad. Zaniepokojony szef czeka, czeka,
czeka, aż pełen niepokoju decyduje się podjąć poszukiwania. Dla niepoznaki
przyjmuje coraz to nową ludzką postać (co to dla niego!). Jeśli więc zauważycie
gdzieś na ulicy Mahatmę Gandhiego albo Jego Świątobliwość Piusa XII (świętej
pamięci), to może być ów kosmiczny szef.
Zabawne, jak wygląda Ziemia z
perspektywy kosmity. I jak postrzega on ludzi. Jako klasyczny racjonalista nie
zawsze rozumie motywy ludzkich działań. Interpretuje je po swojemu, wyciąga
mylne wnioski – choć jego rozumowanie jest jak najbardziej logiczne. Oto te celniejsze
i jednocześnie najbardziej przewrotne spostrzeżenia:
„(…) bogaci nigdzie nie płacą za to, co nabywają, czy za to, na co mają ochotę. Biedni zaś płacą niewyobrażalne sumy”.
„(…) bogaci nigdzie nie płacą za to, co nabywają, czy za to, na co mają ochotę. Biedni zaś płacą niewyobrażalne sumy”.
Albo: „Istoty ludzkie używają bardzo różnorodnych
środków lokomocji, które rywalizują między sobą pod względem powolności,
niewygód i smrodu, choć w tej ostatniej konkurencji zwykle wygrywają zdaje się
nogi i niektóre taksówki”.
I: „Kiedy gentleman powinien darzyć szacunkiem kobietę? (…)Kiedy zasługuje ona na to przez wzgląd na swoje zalety moralne, pozycję społeczną, przyzwoity strój i higienę osobistą. W pozostałych przypadkach możliwe jest uciekanie się do przemocy”.
Jaki jest szef-kosmita? Posługuje się
telepatią, umie zmaterializować się w dowolnym miejscu na Ziemi. Może również,
dzięki naładowaniu ładunkiem elektrycznym, podłączyć się do dowolnego gniazdka
i dzwonka elektrycznego, żeby podglądać i podsłuchiwać sąsiadów (ewentualnie
sąsiadki). Ale okazuje się też, że jest zaskakująco ludzki. To spragniony
towarzystwa smakosz (lub obżartuch), którego stać na odruchy serca,
współczucie, hojność, a nawet przyjaźń. Bywa znudzony, zmęczony i zdezorientowany.
I mimo naukowego podejścia do życia cechuje go ujmujące poczucie humoru.
Czy szef
odnajdzie Gurba? Czy kosmici wróci na swoją ukochaną planetę, czy też,
zafascynowani możliwościami, jakie daje im Ziemia, zdecydują się pozostać tu na
zawsze? I jaka nagroda czeka obu za rewelacyjnie wypełnioną misję? Zakończenie
daje czytelnikowi jednoznaczne rozstrzygnięcia i właściwie nie zaskakuje. Bo
chyba lepiej być człowiekiem niż… istotą o czterdziestu dziewięciu łapach,
jednym oku i ośmiu nosach? I pewnie fajniej jest opychać się churros w Barcelonie niż mułem i
kosmatymi gąsienicami. Ale wszystko jest kwestią gustu.
Copyright © 2013 Indygo
Czytałam i bardzo mi się podobała :) Polecam!
OdpowiedzUsuń