Tytuł: „Mój Auschwitz”
Autor: Władysław Bartoszewski
Wydawca: Znak
Recenzent: Maligna
Gatunek: dokumentalna
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 252
„Mój Auschwitz” został napisany w formie wywiadu Piotra M. A. Cywińskiego i Marka Zająca z Władysławem Bartoszewskim. Jest to relacja z pobytu w niemieckim obozie koncentracyjnym znajdującym się na terenie Polski – Oświęcim I. Książka ukazuje codzienność życia w niewoli, ówczesną różnicę między pozycjami Niemców i Polaków oraz okrucieństwo esesmanów w stosunku do więźniów. Oprócz wywiadu w książce znajdują się również broszury: „Oświęcim. Pamiętnik więźnia” Haliny Krahelskiej, „W piekle” Zofii Kossak, „Apel” Jerzego Andrzejewskiego, „Za drutami obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu” Ojca Augustyna.
„Mój Auschwitz” został napisany w formie wywiadu Piotra M. A. Cywińskiego i Marka Zająca z Władysławem Bartoszewskim. Jest to relacja z pobytu w niemieckim obozie koncentracyjnym znajdującym się na terenie Polski – Oświęcim I. Książka ukazuje codzienność życia w niewoli, ówczesną różnicę między pozycjami Niemców i Polaków oraz okrucieństwo esesmanów w stosunku do więźniów. Oprócz wywiadu w książce znajdują się również broszury: „Oświęcim. Pamiętnik więźnia” Haliny Krahelskiej, „W piekle” Zofii Kossak, „Apel” Jerzego Andrzejewskiego, „Za drutami obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu” Ojca Augustyna.
Wszystko
zaczyna się 19 września 1940 roku. Hitlerowcy organizują wielką łapankę.
Rankiem przekraczają próg mieszkania i włączają osiemnastoletniego wówczas
Bartoszewskiego w tłum potencjalnej siły roboczej. Władysław Bartoszewski
opisuje siebie jako zwykłego szarego cywila, który nie różnił się od tych
złapanych na ulicy. Niemcy wybierali głównie okularników, ponieważ według nich,
co dziś wydaje się absurdalne, człowiek z wadą wzroku miał nieprzeciętny
intelekt.
Pięć i
pół tysiąca mężczyzn zjawia się w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau
wraz z drugim transportem warszawskim w nocy z 21 na 22 września. Kierownik
obozu i zastępca komendanta Rudolfa Hössa, Karl Fritzsch, powitał ich słowami:
„Popatrzcie, to jest krematorium. Wszyscy pójdziecie do krematorium. Trzy
tysiące stopni ciepła. Komin to jedyna droga na wolność”.
W
książce historycznej „Mój Auschwitz” zostały dokładnie opisane relacje panujące
między więźniami, kapo i esesmanami, reakcje na różnorodne bodźce oraz zachowania
w trudnych sytuacjach. Esesmani lubili pokazywać swą przewagę, dlatego znęcali
się nad, w ich przekonaniu, „podludźmi”, często doprowadzając do ich śmierci, a
za przyczynę takiego traktowania podawali krzywe stanie na apelu, nieznajomość
języka niemieckiego bądź… ot, zachciankę. Więźniowie nie traktowali bicia jako
kary, gdyż było tak częste, że stanowiło stały element codzienności obozowej.
Zamiast bać się bólu, rozmyślali o tym, którą część ciała nadstawić, aby nie
umrzeć. Esesmani też stosowali szantaż: jeśli więzień nie uderzy lub nie
zamorduje innego, sam zginie.
W
Auschwitz-Birkenau, jak w każdym obozie koncentracyjnym, więźniowie odczuwali
ciągły lęk przed oprawcami i obawę o swój los. Wśród nich dominowało
wycieńczenie spowodowane pracą i małymi racjami żywnościowymi. W książce
znajduje się dokładny opis planu dnia w obozie, rodzaje prac (z podziałem na
lżejsze, np. praca w kuchni, oraz cięższe, czyli wymagające sprawności
fizycznej, takie jak ciągnięcie walca ugniatającego szuter na placu apelowym),
makabryczne tortury i system usuwania zwłok.
Nie
brakuje tu mrożących krew w żyłach momentów, w których współczesny człowiek
wreszcie uzmysławia sobie, jakie sytuacje naprawdę miały miejsce w obozach. Nie
jest to wyciąganie człowieka z grona więźniów i katowanie go kijami podczas
apelu, dopóki nie wyda z siebie ostatniego tchnienia. Jako przykład może
posłużyć wydarzenie, które miało miejsce podczas świąt Bożego Narodzenia.
Hitlerowcy postawili choinkę. Jerzy Bielecki w „Kto ratuje jedno życie…”
opisuje ją tak: „wspaniały, dziesięciometrowy chyba świerk o grubym, gęstym
igliwiu skrzył się setkami tęczowych refleksów drgających niespokojnie w
mroźnym zimowym powietrzu”. W napisanej przez niego autobiografii, której
fragment został zawarty w „Mój Auschwitz”, ukazana jest tęsknota za wspólnie
spędzanym czasem z rodziną i nadzieja na przetrwanie i powrót do utraconych
wspomnień. Kolejne zdania łamią pozytywne emocje. „Wzrok mój przesunął się z
kolorowych żarówek ku dołowi i zatrzymał się u stóp świerka. Pod jego rozłożystymi
konarami ujrzałem ciemny zwał leżących nieruchomo trupów”.
Kolejnym
bardzo ważnym i tragicznym wydarzeniem opisanym w książce jest apel
październikowy. Odbył się 28 października 1940 roku. Trwał piętnaście godzin i
stał się przyczyną śmierci ogromnej liczby więźniów. Kilkudziesięciu zmarło
podczas apelu. U innych skutki pojawiły się kilka tygodni później w postaci
zapalenia płuc, w związku z czym również umierali. Powodem tak długiego apelu
była rzekoma ucieczka więźnia, który, jak się później okazało, ukrył się w
skrzyni na zwłoki, żeby odpocząć i zmarł. Apel październikowy został rzetelnie
odtworzony przez Jerzego Andrzejewskiego w broszurze „Apel”, którą można
znaleźć w „Mój Auschwitz”. „Andrzejewski opisał tamten apel tak, jakby patrzył
na wszystko moimi oczami” – tak ocenił „Apel” Władysław Bartoszewski.
W
Auschwitz nie brakowało dobrych kapo. Przykładem jest Otto Küsel, „który
pomagał polskim więźniom, a potem razem z nimi uciekł z obozu”. Pełnił funkcję Arbeitsdiensta.
Opuścił obóz wraz z Janem Komskim, Bolesławem Kuczbarą oraz Mieczysławem
Januszewskim.
„W
obozie naprawdę wszystko być może, dosłownie wszystko. Wszystko, co złe. Nie ma
żadnych granic. Nie ma nic, co byłoby niemożliwe” – słowa Władysława
Bartoszewskiego idealnie określają ludzką wyobraźnię i jej zastosowanie. „Mój
Auschwitz” jest lekturą przeznaczoną dla poważnych czytelników, którzy
interesują się drugą wojną światową, a także dla tych, którzy chcieliby poznać
nie tylko muzealne zabytki Auschwitz, ale i uczucia towarzyszące jego więźniom.
Copyright © 2012 Maligna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz